Harley Davidson Softail Slim® oparty jest konstrukcyjnie na Fat Boy’u. Softail Slim® S, z kolei od standardowego Softail Slim’a różni oprócz dodatkowej literki jedna drobnostka ; ) – czarny silnik Screamin’ Eagle® Twin Cam 110B™ o pojemności zwiększonej do 1801 cm3. Dzięki uprzejmości Dragon Harley Davidson Kraków miałem możliwość i ogromną frajdę przetestować tego blisko dwulitrowego potwora, w dodatku, w najpiękniejszym, moim zdaniem, oliwkowo-czarnym wariancie kolorystycznym.
Koń, a w tym przypadku Harley, jaki jest każdy widzi. Więc nie będę się zbytnio rozwodził nad wyglądem Super Slim’a – bo chyba jest dość oczywiste, dla każdego kto choć trochę interesuje się motocyklami, że zamysłem projektantów było nawiązanie do archetypu amerykańskiego bobbera – amatorskich projektów opartych na wyciąganych z demobilu WLA.

Mamy zatem przycięte błotniki, kolor, jakże by inaczej Olive Gold Denim z klasycznymi motywami militarnymi US Army), czarną ramkę reflektora, czarne golenie widelca, czarne lusterka i czarny wydech typu „shotgun” z dwoma skośnie ściętymi tłumikami umieszczonymi jeden nad drugim. Generalnie, czarno, matowo i …… zaje…. ście! Pomysł marketingowy, żeby nawiązać do czasów II wojny światowej jest naprawdę świetny!
Ale zaprawdę szatańską koncepcją ; ) jest w tym przypadku skonfigurowanie nieco archaicznego nawiązania stylistycznego z największym silnikiem Screamin’ Eagle® Twin Cam 110B™. Co najciekawsze, jak wyczytałem, te silniki do tej pory dostępne były wyłącznie w ręcznie składanych i dużo droższych modelach z programu Custom Vehicle Operations (CVO).
Ten silnik jest naprawdę niesamowity. Nie jest istotne ile ma koni mechanicznych, choć to najbardziej zaintrygowało Pana Pompiarza na stacji benzynowej. Tu liczy się moment obrotowy – Softail Slim® S ma aż 149 Nm!!!!! Nie podejmuję się nawet próby opisywania jego pracy. Cokolwiek bym starał się wymyślić, zawsze będzie zbyt oklepane i trywialne. Myślę, że Screamin’ Eagle® Twin Cam 110B™ powinno się pokazywać w szkołach, żeby pokazywać o co chodzi w silniku spalinowym. Tu naprawdę można poczuć każdą detonacje paliwa w tych wielkich, blisko litrowych cylindrach. Coś pięknego!
Po otwarciu przepustnicy przyrost mocy jest natychmiastowy i jeśli chcemy może być bardzo agresywny. Nie musimy go wcale wykręcać go na wysokie obroty do max momentu. Wystarczy już zbliżyć się do 2000 obr/min, żeby już wyrywało ręce ze stawów. Wielka pojemność i duży skok tłoka powodują, że Softail Slim® S jest niesamowicie elastyczny. Wyprzedzanie, bez redukcji biegu, to naprawdę żaden problem. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że sześciobiegowa skrzynia jest fanaberią i zbytkiem, bo nie trzeba wachlować biegami ani w trasie, ani w ruchu miejskim, żeby się płynnie przemieszczać. Jeżeli mielibyście fantazję toczyć się na szóstce, to też jest to wykonalne. Nie będzie słychać żeby silnik zbytnio się męczył. W końcu to amerykańska filozofia pojazdów określanych jako „muscle” – duża pojemność i ogromny moment. Mnie zawsze, w tym kontekście, przypomina się eksperyment Clarcsona w Top Gear – start i rozpędzanie Chevroleta Corvette Z06 z piatego biegu. Jeśli macie trochę czasu to polecam obejrzeć. Swoją drogą ciekawe jak by taki test przeszedł ten Softail Slim® S 😉
Jeśli już jesteśmy przy mieszaniu skrzynią biegów to uważam, że mechanizm pracuje rewelacyjnie. Bardzo precyzyjnie, żadnego problemu z wyborem biegu, czy znalezieniu luzu. Po prostu bajka!
Kierownica jest optymalnie dobrana do stylu motocykla. Szeroka, wygodnie wygięta i jeszcze ta poprzeczka. Jedynym mankamentem, jak dla mnie, są manetki. Powinny mieć większą średnicę. Ale to chyba standard przy OEM-owych gripach.
Nie do końca przypadła do gustu konfiguracja podestów z siedzeniem na tej wysokości. Trochę musiałem pogimnastykować lewą nogę. Ale to też chyba kwestia gabarytów i wyregulowania dźwigni biegów.
Siedzenie jest wprawdzie piękne, z przeszyciami i w miarę wygodne, ale raczej na krótkie trasy. Na pewno przydałoby się jakieś podparcie dolnej części pleców. Chociaż rozumiem też, że wygląd wymuszony był kompromisem, wygody z nie zaburzoną sylwetka bobbera. Tak, czy inaczej, przy moim wzroście wolałbym coś wyższego, może na sprężynach np. w stylu siodła Harley’a Cross Bones. Ale to już kwestia gustu. A może po prostu to ja jestem dziwny, bo zawsze wymieniam oryginalne siodło na jakieś aftermarketowe ;-P
Czytałem w jakimś teście, że hamulce są takie sobie. Ja się z tym nie zgadzam. Przecież z przodu jest wielka tarcza z czterotłoczkowym zaciskiem, a siłę hamowania można dozować dwoma paluszkami. Tył też sobie radzi. W dodatku mamy do pomocy ABS. Jak dla mnie jest bardzo dobrze i całkowicie adekwatnie do konfiguracji i przeznaczenia Softail Slim®’a S.
Jak opisać wrażenia z prowadzenia i zachowania układu jezdnego. Motocykl prowadzi się bardzo stabilnie i pewnie. W końcu to sprawdzona konstrukcja Softail tylko udająca sztywna ramę.
Softail Slim® S lekko zmienia kierunek i zaskakująco dobrze prowadzi się w zakrętach. Zaskakująco, bo w ramie jest wielki ciężki silnik i w końcu waży aż 321 kg. Ale jednocześnie ma bardzo nisko położony środek ciężkości. Oczywiście za ostro nie da się wejść w łuk, bo podesty umieszczone są naprawdę nisko i na pewno jeśli przesadzimy z przechyłem nie unikniemy krzesania iskier. Piszę na pewno, bo ja nie przeginałem. Mnie było szkoda takiej świeżynki ; ) Zastanawiałem się jak opony o jednak dość wysokim profilu będą sobie radzić w trasie. W trakcie jazdy z prędkościami autostradowymi nie ma odczucia żadnego bujania, czego się trochę obawiałem. Choć wiadomo, że bez modyfikacji, typowym turystykiem to on raczej nie jest, a komfortowo bez szyby podróżuje się z prędkościami 120 / 130 km/h. Ktoś, w jakimś teście, napisał, że zawieszenie dobija przy przejeżdżaniu przez progi. No nie wiem, ja przejeżdżałem przez takie przeszkody i nic takiego nie stwierdziłem. Jeszcze a propos opon – świetnie spisują się w mieście, a szczególnie podoba mi się jak gładko i bez żadnej nerwowości na kierownicy pokonujemy torowiska tramwajowe wbudowane w jezdnię.
Podoba mi się dźwięk wydechu, ale nie podejmuje się go opisywać bo to zawsze bardzo subiektywne wrażenie. Powinien być jednak chyba trochę głośniejszy, bo zasada Loud Pipes Save Lives 😉 naprawdę się sprawdza, ale cóż rozumiem też, że fabryczny model musi spełniać normy.
Na koniec warto przyjrzeć się detalom. Przepiękna osłona filtra powietrza, wskaźnik poziomu paliwa w lewym korku na zbiorniku, podesty, czy chromowana podpórka boczna.
Żal było się z nim rozstawać i oddać kluczyk. Nawiasem mówiąc, mamy tu system bezkluczykowy, czyli kluczyk wozimy np. w kieszeni kurtki, a zapłon włączamy przekręcając pokrętło na konsoli w zbiorniku w pozycję IGN.
Żałowałem tym bardziej, że trafiła mi się idealna pogoda i warunki drogowe pod koniec listopada + 17°C. Harley Davidson Softail Slim® S to świetny motocykl, dla rozsądnych, myślących ludzi.
Sorry Dragon, trochę Wam go ubrudziłem 😉 ale wydaje mi się, że akurat do Olive Gold Denim trochę błotka nie razi. Szczególnie dobrze się skomponowało z wojskowymi pojazdami w tle.